------------------------------------------------------------------------
Wer (onika?) nie zna się na grzybach, a mimo to poszła je zbierać. W wyniku spożycia pewnej halucynogennej odmiany sprokurowała i zaproponowała ciąg dalszy "Kiedy byłam małym chłopcem bawiliśmy się inaczej" co Was ucieszyło, ponieważ mogło oznaczać, że dwa akapity temu główny bohater wybzykał transwestytę. A figa z makiem!
- Kiedy byłam małym chłopcem, bawiliśmy się inaczej - wymruczała moja kieszeń. (Jednostki autonomicznych systemów odzieżowych takich jak kieszenie, rękawy i kołnierze są robione z mózgów małych chłopców, nie wiem czemu.)
- Stul pysk - czerwona kropka lasera przeniosła się moją kurtkę. - i10, połóż się twarzą do ziemi i rozłóż szeroko ręce.
- Po co?
- Bo trzymam pistolet.
Wykonałem polecenie.
- Miałaś mi coś powiedzieć.
- Na kartce, którą przyniosłeś był też drugi napis. Jest to tajne hasło organizacji do której należę. Natychmiast powiedz mi skąd je znałeś, masz trzy sekundy.
- Abrakadabra.
Po chwili wstałem i otrzepałem się z pyłu. Klepnięty rękaw zaklął szpetnie.
Lizz zniknęła.
- To był dobry pomysł szefie - powiedział rękaw - żeby jej podrzucić rządowy przenośnik w czasie do torebki.
- Jeszcze lepszym było zaprogramowanie na automatyczne uruchamianie hasłem - podlizała się kieszeń. Abrakadabra, co za świetny pomysł, no naprawdę...
- Zamknij się - powiedziałam.
Lizz błąkała się obecnie po roku 2013, a ja nie wiedziałem co dalej.
Musiałem coś z tym zrobić.